aaa4 |
Children of tcg's |
|
|
Dołączył: 24 Sie 2017 |
Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
Przez to, ze tyle czasu spedzalam z Heinzem, strasznie musialam sie gimnastykowac, bo ojciec robil sie coraz bardziej podejrzliwy.
Bez przerwy weszyl w moich szpargalach. Musialam piekielnie uwazac, zeby nie przytargac do domu czegos podejrzanego. Wszystkie adresy i numery telefonow, zwiazane w jakis sposob z moja rola narkomanki i prostytutki, musialam szyfrowac. Przykladowo, Heinz mieszkal przy Lesnej. No to malowalam w notesie pare drzew. Numer domu i telefonu byly zaszyfrowane jako zadanie matematyczne. Na przyklad numer telefonu 3954773 byl zapisany tak: 3,95 marki plus 47 fenigow plus 73 fenigi. Wszystko w dodatku ladnie wyliczone. Czyli przy okazji normalnie odrabialam rachunki.
Ktoregos dnia Heinz wyjasnil tajemnice znikniecia Stelli. Siedziala w pudle. Nic o tym nie slyszalam, bo nie mialam juz ani czasu, ani powodu, zeby krecic sie miedzy ludzmi, ktorzy mogli cos o tym wiedziec. Heinz byl dosc zaszokowany ta wiadomoscia. Nie z powodu Stelli. Nagle zaczal sie obawiac najscia glin. Bal sie, ze Stella go przypucuje. Przy okazji dowiedzialam sie, ze od dosyc dawna toczy sie przeciwko niemu sledztwo. Uwodzenie nieletnich i cos jeszcze w tym stylu. Dotychczas mial to gleboko w nosie, chociaz juz kiedys dostal jakis wyrok. Twierdzil, ze ma najlepszego adwokata w Berlinie. Ale tym, ze Stella mogla powiedziec, ze placil dziewczynom w herze, troche sie jednak przejal.
Ja tez bylam zaszokowana Z tym, ze i ja nie przejmowalam sie za bardzo biedna Stella, tylko chodzilo o mnie sama. Skoro zapuszkowali Stelle, ktora miala czternascie lat, to przy najblizszej okazji przyjdzie kolej na mnie. A siedzenie w pudle wcale mi sie nie usmiechalo.
Zadzwonilam do Narkononu, zeby podzielic sie nowina z Babsi. Prawie co dzien rozmawialam z nia przez telefon. Jak dotad, leczenie w Narkononie bardzo jej sie podobalo. Z tym, ze tez juz dwa razy stamtad pryskala, zeby sobie cos drobnego wladowac. Kiedy zadzwonilam teraz do Narkononu, to mi powiedzieli, ze Babsi jest w szpitalu w Westend. Zoltaczka
Z Babsi bylo tak jakos podobnie jak ze mna. Ledwie sie czlowiek zabral powaznie za odwyk, a tu zoltaczka. Babsi tez juz iks razy probowala odwyku. Ostatnim razem pojechala nawet z takim jednym z poradni dla narkomanow az do Tybingi, zeby tam zaczac leczenie. W ostatniej chwili sie spietrala, bo mowili, ze tam podobno jest cholernie ostro. Fizycznie Babsi byla rownie wykonczona jak ja. Zawsze bardzo dokladnie obserwowalysmy sie nawzajem. Kazda z nas mogla dosyc dokladnie zorientowac sie na przykladzie drugiej, jak bardzo sama juz sparszywiala. Bo z nami zawsze dzialo sie bardzo podobnie.
Nastepnego dnia zaraz przed poludniem pojechalam odwiedzic Babsi w szpitalu w Westendzie. Razem z Janie podjechalysmy do Heussplatz, a potem szlysmy piechota przez Westend. To zupelnie obledna okolica. Bombowe wille i od metra drzew. Nigdy bym nie pomyslala, ze w Berlinie jest cos takiego. Zdalam sobie sprawe, ze w ogole nie znam Berlina. Wszystko, co w swoim zyciu widzialam, to Gropiusstadt i okolice, niewielkie osiedle w dzielnicy Kreuzberg, gdzie mieszkala mama, no i te cztery miejsca, gdzie kreca sie narkomani Lalo jak z cebra. Obie z Janie bylysmy przemoczone do ostatka. Ale obie bylysmy szczesliwe. Cieszylysmy sie ta wielka iloscia drzew, a ja, ze zobacze Babsi.
W szpitalu od razu problem, o ktorym nawet nie pomyslalam. Oczywiscie Janie nie moze wejsc ze mna. Ale jeden z portierow byl calkiem okay. Wzial Janie na ten czas do swojej dyzurki. Dopytalam sie jakos, gdzie leza chorzy, i zaczepilam pierwszego lepszego lekarza, gdzie znalezc Babsi. On na to: - Sami bardzo bysmy chcieli wiedziec. - Powiedzial, ze Babsi uciekla juz wczoraj. Dodal tez, ze jak znowu zacznie cos kombinowac z narkotykami, to moze sie to zle skonczyc, bo zoltaczka jeszcze nie wyleczona i watroba nie za dobrze funkcjonuje.
Poszlam z Janie z powrotem do kolejki podziemnej. Pomyslalam sobie, ze Babsi ma watrobe rozwalona nie gorzej od mojej, i, ze u nas wszystko dzieje sie jakby rownolegle. Tesknilam za Babsi. Zapomnialam o wszystkich klotniach. Wydawalo mi sie, ze obie sie teraz potrzebujemy. Pozwolilabym sie jej wygadac. Mialam zamiar namowic ja, zeby wrocila do szpitala. Ale potem znowu zaczelam patrzec trzezwo na sprawy. Wiedzialam, ze i tak by sie nie zgodzila wrocic, jesli juz znowu dwa dni jest na trasie i cpa. Przeciez znalam siebie. Ja tez bym nie wrocila. Babsi i ja bylysmy do siebie cholernie podobne. Zreszta, nawet nie wiedzialam, gdzie jej szukac. Pewnie paletala sie gdzies po ulicy, siedziala gdzies z jakimis cpunami albo u stalego klienta. Nie mialam czasu, zeby jej wszedzie szukac, bo ojciec kontrolowal mnie przez telefon, czy siedze w domu. Postapilam wedlug starej narkomanskiej zasady moralnej: jedyna bliska osoba dla cpuna jest on sam. Pojechalam do domu. Kompletnie nie mialam ochoty jechac jej szukac, bo zostalo mi jeszcze troche towaru od Heinza.
Nastepnego dnia rano zeszlam na dol po gazete. Codziennie kupowalam Berliner Zeitung. Wlasciwie od dnia, kiedy mama przestala mi podrzucac wieczorem wycinki o smiertelnych ofiarach heroiny w Berlinie. Podswiadomie zawsze najpierw szukalam, czy nie ma wzmianki o kolejnej ofierze. Byly coraz bardziej lakoniczne, bo ofiar bylo coraz wiecej.
Tego dnia rano smarowalam sobie chleb marmolada i przerzucalam gazete. Znalazlam na samym poczatku. Wielki [link widoczny dla zalogowanych]
naglowek: Miala zaledwie czternascie lat. Od razu wiedzialam, kto. Nawet nie musialam dalej czytac. Babsi. Jakos tak to przeczuwalam. Wlasciwie nie bylam zdolna do zadnej emocji. Bylam kompletnie martwa. Czulam sie tak, jakby pisali o mojej wlasnej smierci.
Poszlam do lazienki i wladowalam dzialke. Dopiero potem moglam troche poplakac. Nie wiedzialam, czy placze nad Babsi czy nad soba. Wypalilam w lozku papierosa i dopiero wtedy bylam w stanie przeczytac, co tam pisali w gazecie: Jednorazowa strzykawka z mlecznobialego plastiku tkwila jeszcze w lewym przedramieniu dziewczynki: uczennica szkoly podstawowej Babette D. (lat 14) z dzielnicy Schoneberg byla martwa. Te najmlodsza, jak dotad, ofiare narkotykow znalazl jeden z jej znajomych w mieszkaniu przy Brotteroder Strasse. Nadjy R. (lat 30) oswiadczyl funkcjonariuszom policji kryminalnej, ze poznal te dziewczyne w dyskotece "Sound" przy Genthiner Strasse. Poniewaz nie miala gdzie zanocowac, przyjal ja do swojego mieszkania. Babette jest 46 tegoroczna ofiara narkotykow w Berlinie, i tak dalej. Dosyc drastyczne opisy. Wszystko tak proste i jasne, jak to zwykle w gazetach, ktore nie maja zielonego pojecia o srodowisku narkomanow. Nawet w wielkich pismach ilustrowanych wypisywali wtedy rozne bzdury o Babsi, bo byla najmlodsza ofiara narkotykow w calych Niemczech.
Gdzies tak kolo poludnia przyszlam troche do siebie i czulam juz tylko wariacka wscieklosc. Bylam przekonana, ze jakis skurwiel dostawca wcisnal Babsi lewy towar, moze nawet ze strychnina. Taka hera pomieszana ze strychnina coraz czesciej pojawiala sie na rynku. Wsiadlam w metro i pojechalam na policje. Bez pukania wparowalam do pokoju tej Schipke. Zaczelam sypac. Powiedzialam wszystko, co mi bylo wiadomo o dostawcach oszustach i o alfonsach, ktorzy motali cos z hera, i o "Soundzie". Wygladalo na to, ze wiekszosc z tych rzeczy wcale jej nie interesuje. A na koniec znowu mi powiedziala: - No, to do nastepnego spotkania, Christiane.
Pomyslalam sobie, ze glinom "kompletnie zwisa, ze ktos sprzedaje skazony towar. Byli zadowoleni, jak mogli odfajkowac w aktach kolejnego cpuna. Przysieglam sobie, ze sama znajde morderce Babsi.
Ten facet, u ktorego znalezli Babsi, nie wchodzil w rachube. Byl wzglednie w porzadku. Znalam go nawet dosc dobrze. Taki jelen z niesamowitym szmalem. Poza tym bardzo zabawny. Lubil [link widoczny dla zalogowanych]
otaczac sie mlodymi dziewczynami. Wozil mnie nawet po miescie swoim sportowym wozem, zaprosil kiedys do lokalu, dal forse. Ale chedozyc chcial tylko taka, ktora sama autentycznie ma na to ochote. Wiec jesli o mnie chodzi, to mogl czekac do usranej smierci. Byl wprawdzie biznesmenem, ale nie docieralo do niego, ze puszczanie sie to tez jest biznes.
Poszlam na Kurfurstenstrasse, zeby u tych z samochodow zarobic tyle forsy |
|